Na obrzeżach angielskiego miasta, czyli witajcie w Rugby
Nie będzie żadnym odkryciem stwierdzenie, że życie miłośnika astronomii mieszkającego w centrum miasta nie jest najlepszą opcją na rozwijanie pasji. Co prawda moje miasto (Rugby w środkowej Anglii) nie jest żadną metropolią ale i tak daje popalić – i to dosłownie. Dlatego trzeba czasem ruszyć w pobliski teren w poszukiwaniu bardziej przyjaznych miejscówek.
Nie inaczej było zeszłej nocy. Aparat i niewielki statyw w plecak, ciepłe (jak na moje nietypowe standardy) ubranie i czas na nieco dłuższy spacer. Prognozy pogody wyglądały dosyć optymistycznie, choć i tak na miejscu okazało się trochę gorzej niż w teorii. Zachmurzenie widoczne na zdjęciach przysłaniało znaczną część zimowego nieba ale ja akurat lubię rozgwieżdżone niebo przebijające się przez chmury na zdjęciach. Dodaje fajnej dynamiki.
Zimowe, pełne jasnych gwiazd niebo to zawsze łakomy kąsek zarówno obserwacyjny jak i w szerokich ujęciach forograficznych. Dodatkowym smaczkiem jest ciemniejsza niż zazwyczaj Betelgeza, która jeszcze nie wybuchła (może następnym razem), ale wypada dosyć blado nawet w porównaniu z pobliskim Aldebaranem czy Polluksem, które zwykle muszą uznać wyższość czerwonego nadolbrzyma w Orionie. Ciągle jest jaśniejsza od Bellatrix, a ostatnie doniesienia obserwatorów mogą sugerować, że rozpoczęła zwiększanie jasności. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni i tygodnie.