Układ Słoneczny większy o co najmniej 2 planety?
Zdaniem naukowców Układ Słoneczny nie kończy się na Neptunie. Prawdopodobnie znajdują się w nim jeszcze co najmniej dwie planety wielkością przypominające Ziemię.
W 2006 roku naukowcy „okroili” Układ Słoneczny z 9 do 8 planet (z tego zaszczytnego grona usunięto Pluton). Ale najnowsze badania skłaniają astronomów do poszerzenia listy i to o co najmniej dwie planety.
Zgodnie z obowiązującymi współcześnie modelami teoretycznymi ekstremalne obiekty transneptunowe powinny:
– obiegać Słońce w średniej odległości rzędu 150 jednostek astronomicznych;
– poruszać się po orbitach, które leżą w płaszczyznach bardzo zbliżonych do orbitalnych płaszczyzn planet Układu Słonecznego;
– być losowo rozrzucone.
Odkryta w 2003 roku planetoida Sedna była pierwszą, której ruch orbitalny nie pasował do powyższego schematu. Ta licząca około 1000 km średnicy bryła porusza się po niezwykle wydłużonej eliptycznej orbicie, nachylonej aż o 12 stopni względem orbit planetarnych. W peryhelium zbliża się do Słońca na 76 jednostek astronomicznych, zaś w aphelium oddala się od gwiazdy na niebywałą odległość 940 j.a.!
Do niedawna mogło się jeszcze wydawać, że Sedna jest jakimś ewenementem, dziwnym wyjątkiem potwierdzającym regułę. Jednak w 2012 roku odkryto planetoidę 2012 VP113 o nachyleniu orbity w stosunku do płaszczyzny Układu Słonecznego sięgającym aż 24 stopni.
W momencie największego zbliżenia od Słońca dzieli ją 80 j.a., zaś maksymalnie oddala się od gwiazdy na 452 j.a. W nowej pracy naukowcy z Uniwersytetu Madryckiego poddali gruntowej analizie ruch orbitalny tych dwóch opisanych powyżej oraz jeszcze 11 innych planetoid. Okazuje się, że zachowanie tych 13 przebadanych ciał niebieskich rozmija się wyraźnie z modelem teoretycznym.
Ich średnie odległości od Słońca wynoszą od 150 do aż 525 jednostek astronomicznych. Średnie nachylenie ich orbit do płaszczyzny Układu Słonecznego jest dość znaczne – sięga 20 stopni. Jednak najciekawsze jest to, że każde z 13 analizowanych ciał niebieskich przechodzi przez swoje peryhelium, czyli osiąga punkt najbliższy Słońcu na swej orbicie, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy przekracza w orbitalnej wędrówce płaszczyznę Układu Słonecznego. Innymi słowy, peryhelia orbit wszystkich 13 planetoid koncentrują się w pobliżu płaszczyzny, w której porusza się osiem znanych planet. A zgodnie z modelem teoretycznym peryhelia te powinny raczej być rozłożone zupełnie losowo.
Zdaniem badaczy to nie jest przypadkowe. Najprościej wytłumaczyć tę anomalię oddziaływaniem grawitacyjnym nieznanej dotąd masywnej planety obiegającej Słońce w znacznej odległości. Jej masa może być 10-15 razy większa niż masa Ziemi, a średnia odległość od Słońca – ok. 200-250 jednostek astronomicznych (to dystans ponad osiem razy większy niż odległość Słońce – Neptun).
Astronomowie przyznają jednak, że parametry tajemniczej nieznanej planety nie są łatwe do ustalenia. Źródłem anomalii może być też planeta mniejsza od Ziemi, porównywalna do Marsa, pod warunkiem że znajduje się znacznie bliżej Słońca. Według włoskiego fizyka Lorenzo Iorio perturbacje powoduje planeta ledwie dwukrotnie masywniejsza od Ziemi, która znajduj się co najmniej 500 j.a. od Słońca. Z kolei Carlos de la Fuente Marcos z Uniwersytetu Madryckiego, współautor najnowszych badań, uważa, że nietypowe trajektorie 13 planetoid najlepiej wyjaśnia istnienie nie jednej, lecz co najmniej dwóch odległych od Słońca planet.
Jeszcze w piątek międzynarodowy zespół astronomów pod kierownictwem prof. Andrzeja Niedzielskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu odkrył dwie planety wokół gwiazdy zwanej czerwonym olbrzymem, znajdującej się w gwiazdozbiorze Lwa oddalonym od Ziemi o kilkadziesiąt lat świetlnych. Wygląda na to, że odkrywamy planety tak daleko, a mamy problemy z naszą najbliższą okolicą.
za: geekweek, gazeta.pl, earthsky.org, universetoday, space.com
133 views