Astrologia: dlaczego Twój znak zodiaku to fikcja
„Jaki jest Twój znak zodiaku?” To może być początek interesującej rozmowy, chyba że trafisz na miłośnika astronomii będącego akurat w nienajlepszym nastroju. Zanim jednak zadasz takie pytanie lub odpowiesz na nie, miej na uwadze jeden istotny szczegół: coś, co uważasz za Twój znak zodiaku odpowiada położeniu Słońca względem gwiazdozbiorów ponad 2200 lat temu i od tego czasu mimo znaczących zmian na niebie, horoskopy nie doczekały się aktualizacji. Podstawy astrologii co prawda mają swoje korzenie w astronomii, a raczej obydwie mają wspólną przeszłość, ale nie należy mylić tych dwóch dyscyplin. Astronomia wyjaśnia naturę obiektów na niebie i ich położenie, astrologia szuka naiwnych, którzy uwierzą, że ma to jakikolwiek wpływ na ich życie.
Na początek kilka podstawowych uwag. Według astrologii, charakter i przyszłe losy człowieka rzekomo można przewidzieć z układu gwiazd i planet w chwili urodzenia. W tym miejscu od razu pojawia się pierwszy problem, którym jest rozmiar i kształt kosmosu. Kiedy powstawała astrologia nie znano głębi nieba i uważano, że gwiazdy oraz planety znajdują się na płaskich „sferach”. W rzeczywistości gwiazdy (i inne ciała niebieskie) znajdują się w różnych odległościach – nie tylko względem siebie co częściowo widać „gołym okiem”, ale również – czego nie widać – względem Ziemi. Dodajmy, że chodzi tu o ogromne odległości. Przykładowo światło wyemitowane przez gwiazdę Polluks z gwiazdozbioru Bliźniąt dociera do Ziemi przez 34 lata, a z gwiazdy Mekbuda (w tym samym gwiazdozbiorze) przez aż 1170 lat. Oznacza to, że obraz nieba, który widzimy jest mocno nieaktualny i przykładową gwiazdę oddaloną od Ziemi o 1000 lat świetlnych widzimy taką, jaką była 1000 lat temu. Co więcej, widzimy ją tam, gdzie była 1000 lat temu, a w tym czasie mogła przemieścić się w inne miejsce. Gdyby przestała istnieć, na naszym niebie jeszcze przez tysiąc lat byłaby możliwa do obserwacji. Tym samym, okazuje się, że gwiazdozbiory (w tym gwiazdozbiory zodiakalne) są wynikiem jedynie złudzenia optycznego bo w rzeczywistości tych gwiazd (w zdecydowanej większości przypadków) nic nie łączy.
Niektóre horoskopy oferują prognozy oparte na „ruchu” gwiazd. Trzeba pamiętać, że to Ziemia się porusza, a nie gwiazdy (pomijając ruchy własne, ale to inna historia, zupełnie poza zasięgiem astrologii). Powodem, dla którego gwiazdy wyglądają, jakby się poruszały, zarówno w ciągu jednej nocy, jak i na przestrzeni roku, jest to, że Ziemia obraca się wokół własnej osi i okrąża Słońce. Dziś dla większości jest to oczywiste, jednak zanim ludzkość zdała sobie z tego sprawę, musiało upłynąć dużo czasu i wiele tęgich umysłów podjąć próbę wyjaśnienia co się dzieje wysoko na niebie.
Chociaż astrologia – szukająca odpowiedzi, znaków i prognoz w ruchach ciał niebieskich – sama w sobie nie jest nauką, istnieje długa historia ludzi spoglądających na gwiazdy, które miały wskazać przyszłość. Rolnicy starożytnego Egiptu oczekiwali wschodu Syriusza, nad ranem około połowy lipca, który zapowiadał zbliżające się wylewy Nilu. Podróżnicy używali nieba jako kompasu, podążając za znanymi sobie gwiazdami, aby dotrzeć do celu. W tym samym czasie, niejako równolegle, wiele osób zaczęło używać nieba jako „mistycznego kompasu” mającego odpowiadać na pytania egzystencjalne i wskazać kierunek w życiu.
Przez stulecia astrologia była uważana w zasadzie za to samo co astronomia. Na przykład rewolucyjny, XVII-wieczny astronom Johannes Kepler, znany z badań nad ruchami planet, był przez ówczesnych uważany za astrologa. Zmieniło się to dopiero na przełomie XVII i XVII wieku, kiedy Isaac Newton zmienił niebo w kalkulator, matematyzując ruch planet i zdając sobie sprawę, że grawitacja kontroluje wszystko. Zapoczątkowało to zupełnie nowe, naukowe podejście do obserwacji nieba.
Odkrycie nieznanych w starożytności planet: Urana (1781 rok) i Neptuna (1846 rok) postawiło astrologię w bardzo kłopotliwej sytuacji, ponieważ za każdym razem podważało wszystkie wcześniej sporządzane horoskopy. Mimo to, astrologia przetrwała. Zaadoptowała jednak i uznała wpływ „nowych” planet. W obu przypadkach zdumiewająco szybko „ustalono” szczegółową, astrologiczną charakterystykę wpływu każdego z nowych ciał niebieskich.
W tym momencie astronomia stała się nauką, a astrologia powinna zostać zepchnięta w cień. Jednak jej popularność zależy od czynników, których liczby i wzory nie są w stanie wyrazić, a atrakcyjność szukania odpowiedzi w gwiazdach nie osłabła – w rzeczywistości wydaje się, że w ostatnich latach nawet wzrosła. Według ankiety National Science Foundation z 2014 roku, ponad połowa „milenialsów” uważa, że astrologia jest nauką. Nawet jeśli odpowiedzi, których udziela astrologia nie są oparte na badaniach naukowych, powód, dla którego ludzie zwracają się ku niebu, sprowadza się do czegoś bardzo realnego – zjawiska psychologicznego, którym jest ludzka potrzeba „potwierdzenia”, poszukiwań dla interpretacji, które pasują do tego, co już mamy nadzieję, że jest prawdą.
Skąd taki pomysł?
Kto pierwszy spojrzał w niebo i powiązał je z ludzkimi zachowaniami w określony sposób? Tego dokładnie nie wiemy, ale historycy i astronomowie są w stanie nieco przybliżyć tajemnicę popularności astrologii na przestrzeni wieków.
Naprawdę nie wiemy, kto pierwszy wpadł na pomysł powiązania zjawisk naturalnych z zachowaniem ludzi – mówi astronom Sten Odenwald, dyrektor Citizen Science w NASA Space Science Education Consortium. Istnieją pewne przesłanki, że sztuka jaskiniowa pokazuje ideę, że zwierzęta i przedmioty mogą być nasycone jakąś formą duchową, która wywiera wpływ na człowieka, a jeśli uspokoisz tę formę duchową, będziesz miał udane polowanie. Zostało to przejęte przez koncepcję wróżbiarstwa, według której można obserwować zjawiska w naturze i uważnie studiować ich wpływ na człowieka.
Pewna forma astrologii pojawia się w różnych systemach wierzeń starożytnych kultur. W starożytnych Chinach szlachta obserowała zaćmienia jako zapowiedzi dobrego lub złego czasu dla swojego cesarza, choć uważa się, że znaki te miały mniejszy wpływ na życie innych osób. Odenwald wskazuje, że w społeczeństwach, w których ludzie z niższych klas mieli mniejszą kontrolę nad swoim życiem, wróżbiarstwo mogło wydawać się bezcelowe. Sumerowie i Babilończycy, mniej więcej w połowie drugiego tysiąclecia przed naszą erą, wydawali się mieć wiele praktyk związanych z wróżbiarstwem – przyglądali się na przykład plamom na wątrobie i wnętrznościom zwierząt, a ideę, że obserwowanie planet i gwiazd jest sposobem na śledzenie położenia bogów na niebie, można odnaleźć na tabliczce Wenus Ammi-saduqi. Ta tablica (śledząca ruch Wenus), datowana na pierwsze tysiąclecie p.n.e., jest jednym z najwcześniejszych elementów tak zwanych babilońskich wróżb planetarnych.
W Mezopotamii oraz Egipcie wróżenie z gwiazd było uważane za czynność świętą i praktykowali je tylko kapłani. Kiedy zauważono, że większość gwiazd nie zmieniają swego położenia względem siebie – nazwano je „gwiazdami stałymi” w odróżnieniu do zmieniających nieustannie swoją pozycję „gwiazd błądzących” – czyli planet. Z badań archeologicznych wynika, że kapłani babilońscy obserwowali około 270 gwiazd oraz siedem planet. A właściwie pięć planet: Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza, Saturna plus Słońce i Księżyc – wówczas zaliczane do planet, bo i one „błądziły” na niebie po określonych torach. Babilończycy (Chaldejczycy) zyskali opinię największych magów starożytności, stworzyli podstawy astrologii, wyróżniając m.in. gwiazdozbiory zodiakalne dzieląc ekliptykę na 12 równych części już przed 1500 rokiem p.n.e. Ponieważ planety („gwiazdy błądzące”), poruszają się inaczej od gwiazd – uznano, że tylko bogowie silniejsi od gwiazd mogą za te ruchy odpowiadać. Ciała niebieskie zostały więc uznane za bogów lub przynajmniej ich reprezentacje, których wędrówka po niebie („taniec bogów”) wyznacza i kształtuje bieg życia na Ziemi. W ten sposób ugruntowała się astrologia będąca próbą odczytania boskiej woli, zapisanej w ruchach ciał niebieskich. Bardzo długo jeszcze astrologia dostępna była tylko dla najbogatszych, ponieważ opracowanie indywidualnego horoskopu wymagało całkiem sporej wiedzy astronomicznej, umiejętności liczenia i było czynnością pracochłonną, a przez to niezwykle kosztowną. Ograniczona dostępność astrologii w porównaniu do innych technik wróżbiarskich, dawała poczucie elitarności.
Starożytna krytyka
W starożytności astrologia systematycznie zyskiwała na popularności jednak już wówczas doczekała się przeciwników. Cyceron w traktacie „O wróżbiarstwie” (De divinatione) zauważył, że astrologowie mają nawyk przepowiadania spokojnego i długiego życia ważnym osobistościom, co w wielu przypadkach zostało brutalnie zweryfikowane przez rzeczywistość. Pisał „Potępiamy Babilończyków i tych z Kaukazu, którzy są sługami znaków niebieskich, którzy śledzą cykliczne ruchy gwiazd; potępiamy to jako głupotę, jako marność, jako nieroztropność”. Katon Starszy w traktacie „O gospodarstwie wiejskim” (De agri cultura) pisał, że dobry rządca nie może radzić się wieszczbiarzy, jasnowidzów i astrologów. Z kolei rzymski poeta Quintus Eniusz kpił: „Horoskopy kosztują jedną drachmę i są o jedną drachmę za drogie”. Ostatecznie jednak głosy rozsądku nie zdołały w starożytności zatrzymać astrologii w jej triumfalnym pochodzie.
Twórca geocentrycznego modelu budowy świata, żyjący w II wieku naszej ery Klaudiusz Ptolomeusz jest autorem dzieła „Tetrabiblos” – uważanego wręcz za biblię astrologów. „Tetrabiblos” to kompleksowy podręcznik w którym zostały ujęte główne zasady astrologii, połączone ze sobą w kulturze greckiej od czasu podbojów Aleksandra Wielkiego, uzupełnione o grecką myśl matematyczną i logiczną, i obowiązujące do dziś w prawie niezmienionej postaci. Nawet słowo „zodiak” pochodzi od greckiego terminu „rzeźbiona postać zwierzęca” (zgodnie z Oxford English Dictionary), a kolejność, w jakiej znaki są zwykle wymieniane, pochodzi również z tego okresu.
Tetrabiblos stanowi fundament i należy do podstawowego kanonu astrologicznej wiedzy, mimo iż zawiera błędne teorie dotyczące budowy wszechświata, gdzie jednym z podstawowych założeń jest geocentryzm. Mimo to doktryna astrologiczna zawarta w traktacie Ptolomeusza wciąż stanowią niepodważalny dogmat dla współczesnych astrologów.
Problem z naturą zodiaku
Wyobraźmy sobie prostą linię poprowadzoną z Ziemi przez Słońce i w kosmos daleko poza Układe Słoneczny, w kierunku gwiazd. Następnie przyjrzyjmy się tej linii z perspektywy Ziemi poruszającej się po orbicie wokół Słońca. Ta wyimaginowana linia obracałaby się, wskazując różne gwiazdy podczas jednej pełnej podróży wokół Słońca czyli jednego roku. Znane nam gwiazdozbiory zawdzięczmy wyłącznie wyobraźni człowieka, który przed wiekami połączył gwiazdy tworząc do dziś znane konstelacje. Dla starożytnych obserwatorów istotne były przede wszystkim te gwiazdozbiory, które znajdowały się na ekliptyce – czyli pasie nieba, który wskazuje nasza wyimaginowana linia.
To gwiazdozbiory zodiakalne, będące podstawą astrologicznych znaków zodiaku, z którymi wielu ludzi jest prawdopodobnie zaznajomionych – Baran (21 marca – 19 kwietnia), Byk (20 kwietnia – 20 maja), Bliźnięta (21 maja – 20 czerwca) ), Rak (21 czerwca – 22 lipca), Lew (23 lipca – 22 sierpnia), Panna (23 sierpnia – 22 września), Waga (23 września – 22 października), Skorpion (23 października – 21 listopada), Strzelec (22 listopada – 21 grudnia), Koziorożec (22 grudnia – 19 stycznia), Wodnik (20 stycznia – 18 lutego) i Ryby (19 lutego – 20 marca). Znaki zodiaku zostały nazwane w oparciu o gwiazdozbiory i dopasowane do dat pozornego umiejscowienia Słońca w czasiej jego rocznej „wędrówki”.
Problem polega na tym, że gwiazdozbiory mają różne rozmiary i dlatego Słońce gości w każdym gwiazdozbiorze inną ilość czasu, od kilku do kilkudziesięciu dni. Przez gwiazdozbiór Skorpiona Słońce przechodzi tylko przez 6 dni, a przez Panny aż 42 dni. Astrologia dzieli jednak rok na 12 równych okresów. Co więcej faktycznie widocznych gwiazdozbiorów w płaszczyźnie ekliptyki jest nie 12 a 13 – pomijany jest gwiazdozbiór Wężownika, choć Słońce przebywa w nim znacznie dłużej niż w Skorpionie. Do tego wrócimy nieco później.
Problem z precesją
Można powiedzieć, że rozjazd astronomii i astrologii rozpoczął się już niecałe dwa tysiące lat temu. W czasach starożytnych astrologów, kiedy Ptolemeusz spisywał zasady astrologii, gwiazdozbiory pokrywały się jeszcze ze znakami zodiaku. Z upływem czasu jednak zgodność ta przestała istnieć. Ustalona w starożytności pozycja znaków zodiaku uległa znacznemu przesunięciu względem gwiazdozbiorów. Stało się to za sprawą zjawiska precesji, przystępnie wytłumaczonemu na poniższym filmie:
Ruch obrotowy Ziemi wokół własnej osi, nachylonej do płaszczyzny orbity przypomina wirowanie bączka – dziecięcej zabawki, który kreśli powoli kształt stożka. W ten sposób pełen krąg Ziemia zatacza co niecałe 26.000 lat. Oznacza to, że w efekcie precesji od czasów Ptolemeusza pozycja znaków zodiaku przesunęła się w przybliżeniu o ponad 1/12 koła, a więc o wartość jednego znaku. Dlatego osoby urodzone przykładowo na początku czerwca uważają się za Bliźnięta, choć Słońce w tym czasie znajduję się na tle konstelacji Byka.
Twój „prawdziwy znak zodiaku” i sprawa Wężownika
Pierwszy dzień wiosny na półkuli północnej uznawany był jako punktu zerowy kalendarza zodiaku. Wiosenna równonoc przypada w momencie przecinania się ekliptyki i tzw. równika niebieskiego. Około 600 roku p.n.e., punkt zerowy znajdował się w konstelacji Barana i do tej pory nazywany jest “punktem Barana”. Konstelacja Barana obejmowała pierwsze 30 stopni ekliptyki; od 30 do 60 stopni znajdował się Byk; od 60 do 90 Bliźnięta; i tak dalej dla wszystkich dwunastu gwiazdozbiorów zodiaku.
Tabela zawiera daty, kiedy Słońce faktycznie znajduje się w astronomicznych gwiazdozbiorach Zodiaku, zgodnie z nowoczesnymi granicami konstelacji, skorygowanymi pod kątem precesji (daty te mogą zmieniać się z roku na rok). Najprawdopodobniej przekonasz się, że po uwzględnieniu precesji twój znak zodiaku jest inny. A jeśli urodziłeś się między 29 listopada a 17 grudnia, twój znak będzie jeszcze większym zaskoczeniem ponieważ prawdopodobnie nie widziałeś go w żadnym horoskopie – jesteś Wężownikiem!
Skąd Wężownik w tym zestawieniu? Aż do pierwszej połowy ubiegłego stulecia pojęcie gwiazdozbioru nie było dokładnie sprecyzowane – były to po prostu konkretne gwiazdy, w których widziano określone kształty, które w dodatku były różnie interpretowane w zależności od autora atlasu nieba, więc ich granice były dosyć płynne i niedookreślone, a czasem dwa lub więcej gwiazdozbiory nachodziły na siebie, przenikając się wzajemnie. Po dokładnym wytyczeniu granic konstelacji w 1930 roku, kiedy to określono ze szczegółami 88 gwiazdozbiorów, rozumianych jako konkretne obszary nieba, Słońce przechodzi przez trzynaście konstelacji, przebywając od 29 listopada do 17 grudnia w obszarze Wężownika, czyniąc go gwiazdozbiorem zodiakalnym. Ponieważ ekliptyka właściwie nie zmienia położenia na tle gwiazd (jak czyni np. równik niebieski na wskutek zjawiska precesji), Słońce w trzynastym gwiazdozbiorze gościło od zarania dziejów. Dlaczego więc nie stał się on znakiem zodiaku? Otóż gwiazdozbiór Wężownika pojawia się w źródłach dużo później niż pierwsze babilońskie podziały ekliptyki, dopiero w trzecim wieku przed naszą erą, w poematach greckiego poety i lekarza Aratusa z Soloj. Możemy więc śmiało powiedzieć, że nie był on gwiazdozbiorem zodiakalnym, ponieważ w momencie formowania się idei Zodiaku, po prostu ten obszar ekliptyki nie był kojarzony z żadnym gwiazdozbiorem!
Kuriozalna linia obrony
Astrolodzy nadal usiłują się bronić, twierdząc , że „(…) astrologia nie bierze i nigdy nie brała pod uwagę gwiazdozbiorów, lecz Zodiak, a to kompletnie różne rzeczy. Gwiazdozbiory podlegają precesji, a Zodiak nie! (…) Zodiaku nie da się zobaczyć na niebie, nawet przy użyciu najpotężniejszych teleskopów, ponieważ nie składa się on z żadnych astronomicznych obiektów, takich jak gwiazdy czy gwiazdozbiory. Jest to twór czysto teoretyczny i całkowicie sztuczny, lub jak kto woli symboliczny.” To naprawdę słowa astrologa, napisane w obronie astrologii, używającego argumentów znakomicie świadczących przeciw astrologii. Krytyk astrologii mógłby powiedzieć dokładnie to samo – z małym tylko wyjątkiem. Mianowicie nie prawdą jest, że astrologia „nigdy nie brała pod uwagę gwiazdozbiorów” ponieważ zanim wymyślono Zodiak (po to aby uprościć system wyliczania pozycji planet) do tworzenia horoskopów używano właśnie gwiazdozbiorów.
Warto teraz jeszcze na chwilę wrócić do poruszanej wcześniej kwestii rzekomego odziaływania przez ciała niebieskie tajemniczą energią. Skoro teraz już wiemy, że znaki zodiaku w sposób fizyczny nie istnieją to absurdem jest aby umowne odcinki ekliptyki – czym właśnie są znaki zodiaku – nie mające nic wspólnego z gwiazdozbiorami, mogły czymkolwiek promieniować.
Argument, że we współczesnej astrologii znaki Zodiaku nie mają nic wspólnego z gwiazdozbiorami, świadczy tylko na niekorzyść astrologii ponieważ oznaczą powoływanie się na oderwany od rzeczywistości, ustalony umownie i arbitralnie Zodiak. Skoro jednak bzdurą jest już opieranie się na gwiazdozbiorach, których kształty są tylko efektem ludzkiej wyobraźni, to czym jest bazowanie na fikcyjnym Zodiaku? Bzdurą do kwadratu! W astrologii poziom absurdu nie ma granic.
Groteskowość całej sytuacji ze znakami Zodiaku potęgują jeszcze istniejące sprzeczne systemy astrologiczne i tak w astrologii wedyjskich (pochodzącej z Indii i tam głównie praktykowanej) stosuje się tzw. „Zodiak gwiazdowy”, który jednak uwzględnia precesje czyli rzeczywistą pozycję. Oczywiście obie astrologie czyli znana nam zachodnia i wedyjska obstają twardo przy swoich Zodiakach i niewzruszenie przekonują o swojej skuteczności.
- https://www.livescience.com/4667
- https://time.com/5315377/
- https://en.wikipedia.org/wiki/
- https://www.ips-planetarium.org/
27 563 views
Nie zgadzam sie z tytulem tego artykulu.! Niestety zodiak …to nie fikcja.Tak jak wymieniono to w tym artykule astrologia przetrwala w calej swej historii wiele atakow przeprowadzonych przez ludzi ktorzy zapragneli aby znikla na zawsze. jako nie przedstawiajaca zadnej wartosci….I ten fakt ze przetrwala to mozna pozwolic sobie strescic cytujac czyjes slowa ze..”Prawda obroni sie sama”..Nawet jesli by ktos zdolal mi udowonic dzisiaj zjawisko precesji to i tak nie ma to dla mnie znaczenia poniewaz opieram sie na tym co obserwuje i wyciagam wnioski z moich obserwacji…Astrologia to nauka o charakterach i losach ludzi w polaczeniu do cial niebieskich i ich ruchu..Wiec nie jest juz mi potrzebna czyjas niesamowita wiedza matematyczna i fizyczna bo wbrew glosicielom precesji nadal widze ze podzial na znaki zodiaku jakiego dokonano dawno temu nadal jest aktualny a w dodatku jest precyzyjny..
Na koniec mojej wypowiedzi zacytuje dwa zdania pochodzace z ksiazki wydanej przez moja ulubona pania astrolog ponad 20 lat temu..
„Wiemy ze …wiemy w sumie niewiele…Ale to ze wiemy…ze wiemy niewiele juz moze znaczyc …ze wiemy duzo..”
Nie ukrywam, że kwestia udowadniania precesji mocno mnie zaskoczyła (nie spodziewałem się, że jest aż tak źle). Jest to zjawisko, które można zobaczyć dosłownie na własne oczy bez żadnego dodatkowego sprzętu, z absolutnie podstawową znajomością nieba (albo umiejętnością korzystania z atlasu/programu). Jako zodiakalny Skorpion, spodziewałbym się Słońca w tym gwiazdozbiorze w dniu swoich urodzin na początku listopada (a nawet w ostatni tydzień października), a tu psikus bo już po zachodzie Słońca, można było dostrzec nad horyzontem nie tylko Skorpiona ale jeszcze nawet gwiazdy Wagi…
Zawsze brak rzetelnej wiedzy zastępuje się pierdoleniem 3 po 3
Czyli jestem wężownikiem i strzelcem?? 🧐 ur 5go grudnia
Astronomia mówi tyle, że Słońce 5 grudnia znajduje się w Wężowniku 🙂
Tak w ogóle, najlepsze życzenia z okazji jutrzejszych urodzin 😉
Nie zgadzam się z tytułem artykułu. To nie jest fikcją!
Poza tym, artykuł jest długi i aż odechciewa się go czytać, najlepiej przejść od razu do sedna, to bardziej zachęci czytelników.
Sedno jest już w tyutule. Bardziej „od razu do sedna” nie da się przejść 😉 Następnie jest nieco dłuższe, ale nadal bardzo krótkie „pogrubione” sedno. Jednak (może naiwnie) wierzę, że sporo ludzi nadal nie ma awersji do dłuższczego czytania 🙂
NIE MA POJĘCIA O CZYM PISZE.
NIECH PISZE!
JAKAŚ SELEKCJA NATURALNA MUSI BYĆ.
ZA BŁĘDY WŁASNE I WPROWADZANIE W BŁĄD INNYCH – ZAPŁACI.
Zgodnie z teoria Carla Gustava Junga, astrologia opiera sie na energii, ktora nie jest materialna, a jedynie psychiczna i moze byc odbierana intuicyjnie, a nie zmyslowo
Już słowo „teoria” w tym kontekście jest błędne…dalej same fantazje 😉
Nie zgadzam się, to czysto logiczne i racjonalne twierdzenie.
Jest elementem zbiorowej nieswiadomosci, dziala na zasadzie „aury” – kazda planeta, gwiazdozbior i czlowiek maja swoja parapsychiczna aure, ktorej nie da sie zmierzyc ani zbadac za pomoca narzędzi.
Okazuje się, że gwiazdozbiór będący niczym więcej jak tylko wytworem ludzkiej wyobraźni próbującej jakoś uporządkować rozrzucone w przestrzeni gwiazdy, posiada „parapsychiczną aurę” Nawet zabawne 🙂
Idiotą jesteś.
Siła argumentu, poziom:”astrologia” 😉
Nie mam zadnych kontrargumentow, bo nie mam zadnych dowodow, ale nazywanie tej koncepcji „zabawna” z twojej strony jest tylko ignorancją i brakiem perspektywy na temat ze strony oponenta.
Astrologia, gdyby byla prawdziwa, nie bylaby fizyczna, a psychiczna.
Jak inaczej określić stwierdzenie, że „byt” będący wytworem wyobraźni (pojęcie gwiazdozbioru) generuje jakąkolwiek energię?
Zeby z cala pewnoscia odrzucic astrologie, musimy zalozyc, ze rzeczywistosc opiera sie tylko na materii. I faktycznie, wiekszosc naukowcow reprezentuje taka postawe, co jest zrozumiale – nic innego na pierwszy rzut oka nie widac, ale jest to wciaz tylko ZALOZENIE.
Astrologia, nie opiera sie na materii, tylko na umysle – energia krazy po sferze nieswiadomosci. Astrologia nie jest dziedzina astrofizyki, ale parapsychologii.
Jeden z pomyslow jest taki, ze energia planety wynika z naszych ludzkich interpretacji. Gdyby sedes bylby planeta, to przyciagal by pewnie jakies zle, nieprzyjemne sytuacje, gdyby planeta bylo drzewo, to jego obecnosc przyblizalaby nas do natury.
Zatem gdy starozytni ludzie przygladali sie planetom i gwiazdozbiorom, nalozyli na nie pewne mistyczne skojarzenia, ktore gleboko wryly sie w zbiorowa nieswiadomosc tak, ze oddzialuja na kazdego czlowieka od urodzenia, bez wzgledu czy w to wierzy czy nie.
Mysle, ze prawie wszyscy intuicyjnie odbieraja ksiezyc jako cos romantycznego i emocjalnego. Z czego to wynika? Z kultury? Tak, z kultury – o to w tym chodzi.
Wiec takie jest potencjalne wyjasnienie tego tematu.
Na dowody na zbiorowa nieswiadomosc, polecam lektury np. o archetypach ludzkich.
„Jak inaczej określić stwierdzenie, że “byt” będący wytworem wyobraźni (pojęcie gwiazdozbioru) generuje jakąkolwiek energię?”
Wlasnie to wyjasnilem.
To nie jest energia fizyczna.
Jak każda wymyślona 😉
Tak szczególnie kiedyś – magiczna grawitacja
albo niesamowite pole elektromagnetyczne. Musimy mieć trochę inny pogląd na takie sprawy żeby nie wpaść w pułapkę „to czego nie rozumiem nie istnieje” – na tej zasadzie rozwijamy fizykę, prawda?
Jestes bardzo pewny siebie, jako astrofizyk wiesz jak malo wiemy o wszechswiecie.
Wiem też, że wypełnianie tych luk fantazjami nie jest najlepszym pomysłem 😉
Mysle sobie Panie Paether, ze brak zaufania do astrologii moze wynikac wprost z Panskiego horoskopu 😉
Możliwe 🙂 Skorpiony mogą być strasznie wyczulone na bzdury 😀
Jak wyjasnic przeczucie, ze ktos na nas patrzy (chociaz nie widzimy tej osoby), gdy faktycznie ktos na nas patrzy?
Jakieś badania dotyczące tego zjawiska? Nigdy nie miałem takiego przeczucia 🙁 Nie słyszałem również żeby ktokolwiek ze znanych mi osób miał…
Musisz mieć wąskie grono znajomych jeżeli nie poznałeś nigdy osoby która odczuła kiedyś coś takiego.
„Wąskie” zamieniam na „rozsądne” i wszystko się zgadza 😉
To nie jest żadne magiczne przeczucie. Podświadonosc skanuje otoczenie I wychwytuje za pomocą zmysłòw najsubtelniejsze sygnały ostrzegajac przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Na tedx mozna znalezc wykłady wyjasniajace to zjawisko. No ale skoro Paether i wąskie grono jego znajomych nie doświadczył to pewnie to zbiorowa halucynacja.
Nie „wąskie” tylko „rozsądne”. Polecam naukę czytania ze zrozumieniem 😉 Brak tej umiejętności powoduje dalsze problemy 😉
Chciałbym ,jako człowiek nauki i materialista merytorycznie się odnieść do artykułu ,ale akapit „Astronomia wyjaśnia naturę obiektów na niebie i ich położenie, astrologia szuka naiwnych, którzy uwierzą, że ma to jakikolwiek wpływ na ich życie” niestety mnie zniechęcił do dalszego czytania.
Mam dla Ciebie chłopcze złą wiadomość. Ciała niebieskie majà wpływ na życie nasze i całej planety.
I mòwi o tym min fizyka .
Ciała niebieskie mają wpływ na całą naszą planetę i nawet na nasze życie. To prawda. Np, faza Księżyca może zdecydować czy szbyciej znajdę klucze do mieszkania wracając późno z pracy (w pełni będę miał jaśniej). Problem w tym, że nie ma to nic wspólnego z astrologicznymi bajkami 😉
Aby wysnuć jakiekolwiek wnioski potrzeba wielokrotnej obserwacji tych samych zjawisk.. Ile zatem potrzeba czasu aby zbudować system zodiakalny..
Ja naprawdę dziwię się ile energii Ludzie potrafią wkładać w to by wierzyć w coś na co nie mają żadnych dowodów. Takim przykładem człowieka jest właśnie człowiek o pseudonimie MISIO. Tacy ludzie boją się przyznać do błędu i brak im absolutnie merytorycznych argumentów aby poprzeć swoje hipotezy. Wszystko w co wierzy ta osoba sprowadza się do osobistych „odczuć”. Ja np. mogę wymyśleć sobie, że duszki i trole przed chrystianizacją Europy były prawdziwą religią a wszystko co przyszło z Syrii czy tam Izraela jest tak naprawdę zmyśloną historią. No i tutaj się pojawia sceptycyzm… Skąd wiadomo, że to w co wierzę jest prawdą? Skąd to wiem? Ktoś mi powiedział? Może sam sprawdzam?
Przekonania najtrudniej zmienić tylko dlatego, że poświęcamy im zbyt wiele energii. Chociaż dowody świadczą o czymś zupełnie innym to dla człowieka wierzącego w absurdalne hipotezy nie ma żadnego ratunku. Po prostu musi utonąć we własnej głupocie i nie dopuszczać żadnego głosu rozsądku. Oczywiście osoby ze świata nauki nie są nieomylne i zawsze zostawiają sobie pole do dyskusji. Najgorsze są osoby które twierdzą że mają zawsze rację nawet jeśli jej nie mają. Skąd mają wiedzieć że się mylą skoro „czują” że nie. 😆 Gratuluję cierpliwości dla autora. Ja bym przestał już dawno to komentować.
Dzięki za ten komentarz!
Sekret w tym, że…odpowiadanie na takie wywody sprawia mi autentyczną frajdę (jak na razie), a nie ma ich tak dużo, żeby stało się to męczące 😉 Ten blog nie może równać się popularnością z innymi miejscami, gdzie temat jest poruszany, a tam rzeczywiście w komentarzach jest wojna totalna, w którą nie warto się mieszać 😀
Pozdrawiam!
Najlepszym argumentem świadczącym za Astrologią jest fakt, że się sprawdza 🙂 Przede wszystkim to nie zodiak jest brany pod uwagę przy interpretacji horoskopu urodzeniowego, a planeta się w nim znajdująca (brane są pod uwagę planety układu słonecznego, NIE GWIAZDOZBIORY) oraz obszar na niebie, w którym była w momencie urodzenia człowieka (tzw. dom). Horoskop urodzeniowy to wręcz zdjęcie nieba z układem słonecznym w momencie urodzenia człowieka (planet, nie gwiazdozbiorów). Zodiak wskazuje na czas na Ziemi, kiedy człowiek się urodził np. Baran wskazuje na początek wiosny, z tego okresu natomiast brane są pod uwagę konkretne cechy charakteru, porównywalne do cech przyrodniczych występujących w tym momencie w naturze, zdarzy się przesilenie, zdarzy się równonoc – są to czynniki, które opisują charakterystykę danego zodiaku, co pomaga w dalszej interpretacji, a nie jest nią samo w sobie, wobec czego: NIE JESTEŚ ZODIAKIEM, A MASZ PLANETĘ W ZODAKU W DANYM DOMU. Ale to banalnie proste tłumaczenie podejrzewam, że i tak nie da do myślenia autorowi tego artykułu, jednakże cóż to zmieni? Astrologia nadal będzie się rozwijać i pomagać istotom ludzkim w zrozumieniu siebie lepiej, niż standardowa sesja z psychologiem. I mówię z perspektywy istoty, której Astrologia pomogła 🙂 Aktualnie uczę się jej i przy okazji pomagam również innym ludziom. A cóż uczyni ten artykuł? Czy komukolwiek realnie pomoże? Zanim się włoży kij w mrowisko, warto najpierw zapoznać się z literaturą oraz doświadczeniami innych. Autor na siłę stara się coś ośmieszyć, a w istocie ośmieszył sam siebie. Pozdrawiam mimo wszystko i życzę więcej elastyczności w myśleniu i odczuwaniu 🙂
Dziękuję za obszerny komentarz. Problem w tym, że już pierwsze zdanie jest nieweryfikowalne. Ja napiszę, że Astrologia się nie sprawdza.
Całe rozwinięcie wpisu – przyznam, że interesujące (ponownie dziękuję). Tylko że pozostają dwa podstawowe problemy:
– dlaczego ciało niebieskie (planeta) miałoby mieć jakikolwiek wpływ na życie człowieka w zależności od tego gdzie się znajduje?
– dlaczego jakiekolwiek znaczenie mógłby mieć sztuczny twór (dom zodiaku?), arbitralnie nakreślony na niebie przez człowieka? Skoro gwiazdozbiorów nie bierzemy pod uwagę to dlaczego podział na 12, a nie np na 6, 15, 24 czy 36 domów zodiaku? Czy dana planeta ma na mnie wpływ już w momencie dotknięcia swoją tarczą sztucznej granicy mojego „domu” czy musi wejść całą tarczą (i dlaczego tak a nie inaczej)?
Cóż uczyni ten artykuł? Mam nadzieje, że uchroni kogoś przed głupimi decyzjami podjętymi pod wpływem informacji, które nijak nie mają potwierdzenia w rzeczywistości 😉 Dlatego sądzę, że komuś jednak realnie pomoże. Astrologii nie da się ośmieszyć i nie mam zamiaru tego robić. Równie dobrze mógbym próbować ośmieszyć baśnie braci Grimm…bez sensu. Mogę jednak kogoś uświadomić, że Królewna Śnieżka jest wytworem umysłu autora 😉
Również pozdrawiam i cieszę się (naprawdę!), że zyskałaś / zyskała pani (niepotrzebne skreślić) coś wartościowego w życiu dzięki Astrologii. Statystycznie jest to możliwe 😉
Odpowiedź na zadane pytania jest prosta – tego nikt nie wie. Ale właśnie statystyka i badania horoskopów wskazują, że to działa. Ale dlaczego i jak? Tego nikt nie wie. Po prostu obserwacje ciał niebieskich i innych elementów kosmogramu, np. aspektów, wskazują na statystycznie większe prawdopodobieństwo występowania pewnych zjawisk. To tylko kwestia statystyki. Osoba z silnie obsadzonym Lwem w 99% nie będzie szarą myszką, a osoba z silnym IX domem statystycznie częściej odwiedzi zagranicę niż osoba z silnym domem IV.
Chętnie zapoznam się z tymi statystykami.
Źródło?
Super artykuł! Dawno mi się nie zdarzyło przeczytać całego artykułu razem z komentarzami. Siedzę sobie dzisiaj na porannej zmianie i tak z ciekawości wpisałam w Google „dlaczego astrologia to bzdura”. Jakoś tak ostatnio zaczęło mi działać na nerwy jak ktoś się do mnie odnosi tekstami typu „jestem leniwy dlatego że jestem lwem/koziorożcem/skorpionem”, „zdradziłem bo jestem bliźniakiem/panną/wagą..”. Co to w ogóle jest za argument? A skoro astrologia uważa, że układ planet ma wpływ na życie na ziemi to czy np. jakiś randomowy komar gryzie więcej/ głębiej bo jest zodiakalnym skorpionem? A czy skorpion może być zodiakalnym lwem? 🙂 No i właśnie w tym jest problem, ludzie myślą, że wszystko, absolutnie wszystko (łącznie z planetami) kręci się w okół ich. Takie poczucie wyższości ze względu na bycie dominującym gatunkiem. Ostatnio czytałam, że millenialsi odsuwają się od kościoła i odchodzą w kierunku astrologii. Czyli w skrócie – z jednej bajki opartej na odczuciach w drugą bajkę opartą na odczuciach, z tym że ta druga daje ci poczucie kontroli+ możesz przyozdobić swój profil na Instagramie w ładne kosmiczne znaczki i w fioletową mistyczną kolorystykę. Kiedyś się mówiło „Dałem mu w ryja bo diabeł mnie skusił”, dziś się mówi „dałem mu w ryja bo jestem zodiakalnym koziorożcem”. A właśnie, skoro już zna się swój znak zodiaku i na tej podstawie mamy dopasowane cechy charakteru, to może ja opiszę siebie jako osobę a ktoś mi dopasuje znak zodiaku i zobaczymy jak faktycznie pokrywa się to z moim realnym (?) znakiem zodiaku? Pozdrawiam 🙂
Bo ludziom łatwiej jest zepchnąć odpowiedzialności za swoje życie,czyny na kogos lub coś innego. Niektórym wolna wola za bardzo uciska i muszą brać konsekwecje za siebie
Dokładnie – ludzie chcą się bronić przed odpowiedzialnością, jednakże usiłują robić to BŁĘDNYM wykorzystaniem „astrologii”, strasznie mnie yo denerwuje również, to zupełną ignorancja, jednakże rzeczywista astrologia jest naprawdę kompleksowa, nie opiera się tylko na „Jestem Bliźniętami” bla bla, i nie polega na tłumaczeniu się bez konsekwencji, bardziej na odkryciu siebie, jednakże rozsądnym, (+ astrologowie wcale nie są głupi, są wśród nich ludzie sceptyczni bo co to byłby za świat 😉 ) Astrologia aktualnie polega na eksperymentach badających tę dziedzinę, co pragnę ująć dziwnie się składa gdy się sprawdzi 🙂
Myślę że gdybyś się opisał/a dalibysmy radę odgadnąć znak, tyle że chciałabym znów zaznaczyć – astrologia jest kompleksowa, więc przy części horoskopów to czy jesteś Koziorożcem mniej się liczy gdy cała reszta planet znajduje się w Rybach, prawda? To nazywa się – faza zodiakalna. Logiczne ze jeśli znak Ryb jest silniejszy od słonecznego będzie bardziej się przejawiał
To język jest niedoskonały, za mało nam rozrozniajacych przymiotników, bo każdy z nas nieco inaczej na podstawie własnego wychowania i doświadczeń będzie rozumiał te przymiotniki – opisujące cechy, także czasem nie wystarczy napisać „jestem towarzyski”, bo można być towarzyskim na wiele sposobow, z wieloma motywami. Dlatego interpretacja horoskopu bierze pod uwagę „wszystko na raz” 😊 Zachęcam do sprawdzenia chociaż tej faktycznej astrologii kompleksowej nie gazeciarskiej bo każdy człowiek jest inny, kombinacja zawsze nieco zmienia znaczenie. Będąc sceptykami powinniśmy badać 😇
Żeby móc stwierdzić z pełną uczciwością, że astrologia to fikcja, musiałbyś zgłębić tę dziedzinę. Twój artykuł reprezentuje tylko Twoje wyobrażenie o astrologii, a nie wiedzę na jej temat. To tak, jakbyś napisał artykuł o przeprowadzaniu operacji serca, nie znając nawet ludzkiej anatomii. Gdybyś podjął pokorny wysiłek zgłębienia astrologii (i nie mam tu na myśli przeczytanie kilku artykułów w Internecie), zrozumiałbyś na czym polega ten bardzo złożony system i dlaczego np. oczywiste dla astrologii zjawisko precesji nie jest brane pod uwagę. Kto wie, być może nawet zostałbyś wybitnym astrologiem? Tak jak Leszek Weres, bardzo gruntownie wykształcony umysł, który w pewnym momencie życia wziął sobie za cel zdyskredytowanie astrologii. Jako umysł naukowy zabrał się za to uczciwie, rzetelnie i postanowił poznać „wroga” od środka, zbadać system, tzn. zgłębić astrologię. W efekcie został astrologiem. Swoją drogą, skoro interesujesz się astronomią, jest Ci z pewnością znana postać Johannesa Keplera – był też astrologiem. Czy może Twoim arbitralnym zdaniem jako astronom i matematyk był uczonym, a jako astrolog był szalony?
Już drugie zdanie w Twoim komentarzu jest błędne. Ani jeden fragment powyższego tekstu nie jest „moim wyobrażeniem”.
Idąc dalej – analogia do wiedzy o operacji serca. Jeśli coś na podstawowym poziomie jest nonsenem, nie trzeba (a nawet nie warto!) wchodzić w szczegóły. Nie potrzebuję stać się ekspertem z dziedziny anatomii, żeby wiedzieć, że wszczepienie wątroby w miejsce serca nie zadziała. Z astrologią jest dokładnie tak samo. Można próbować lawirować logicznymi fikołkami, ale i tak nic z tego, bo to z samego założenia jest bzdura.
Przykłady konkretnych ludzi to też żaden argument. Tysiące ludzi (nawet takich z wykształceniem i jakimś „nazwiskiem”) wierzących w płaską Ziemię nie sprawi, że Ziemia się rozwałkuje.
Leszek Weres? Piszesz, że bardzo gruntownie wykształcony umysł, ale nie wspominasz że w dziedzinach humanistycznych 😉 Gdy patrzę na jego wykształcenie (psychologia, socjologia, komunikacja), to w połączeniu z tematami ezoteryczno-astrologicznymi widzę idealne przygotowanie pod radosną manipulację ludźmi.
Kepler? Nawet o nim napomknąłem w tekście (możliwe, że zbyt mało). Coś tam dorabiał na astrologii, coś rzeczywiście próbował w tej sprawie działać. Można stwierdzić, że był astrologiem. To nijak nie umniejsza jego dokonań, podobnie jak wielu astrologów/astronomów starożytności i wieków późniejszych. Nie można ich obwiniać, że stan ówczesnej wiedzy był taki, a nie inny i w nim się poruszali.
Swietnie opisane
Sceptycy istnieli już w starożytności , gdyż dziecko króla i biedaka mogło mieć identyczny horoskop. Wystarczyła koincydencja czasowa i przestrzenna momentu narodzin
Paether dziękuję bardzo za ten doskonały artykuł oraz za cierpliwość w dyskusji z osobami broniącymi jakiegokolwiek sensu astrologii. Sam nie mam już na to siły w dyskusjach z osobami znajomymi, a załamało mnie, gdy zdałem sobie sprawę jak wiele osób jest przekonanych, że „przynależność” do znaku zodiaku może mieć jakiekolwiek znaczenie. Być może w dyskusjach z takimi osobami, jeśli zapytają o znak zodiaku warto odpowiedzieć posługując się tą świetną tabelką pokazującą rzeczywiste aktualne
astronomiczne odzworowanie, dodając do tego datę urodzin, aby wprawić w konsternację (a jeszcze lepiej jeśli ktoś „należy” do Wężownika 🙂
W każdym razie masowa ufność w sens astrologii jest czymś chyba tak samo przykrym, jak sytuacja gdy lekarz przepisuje lek homeopatyczny. Obydwa przypadki prowadzą do smutnego pytania, jak to możliwe, że tak długie i zaawansowane procesy edukacyjne, jakim podlega człowiek w krajach rozwiniętych, mogą dawać tak zawodne rezultaty :/
Znaki zodiaku są wytworem wyobraźni i niewiedzy no i widać je TYLKO z ziemi.
Cześć! Mam techniczne pytanie dotyczące zjawiska precesji. Czy dobrze rozumiem, że powinien być uwzględniony Wężownik również na tym dołączonym filmie z symulacją? Czy w pewnym momencie precesji „punkt Barana” będzie znajdował się w zodiaku Wężownika? Chodzi mi o to czy 26000 lat powinniśmy dzielić na 13 zodiaków a nie 12?
W skrócie: Dokładnie tak 🙂
To filmik tylko o tym, jak działa zjawisko precesji bez poruszania kwestii Wężonika. W pewnym momencie punkt równonocy wiosennej (punkt Barana) znajdzie się w Wężowniku i będzie tam znacznie dłużej (mniej więcej trzykrotnie) niż w sąsiednim Skorpionie.
No właśnie, więc z tego powodu nie można też podzielić okresów zodiaku na równe części po 2000lat. Niestety. Nie wiesz może gdzie można przeprowadzić taką symulacje, albo może ktoś już to policzył ile lat w danym zodiaku będzie pojawiał się „punkt barana”? Jeżeli pełna precesja to 25920 lat może według proporcji trzeba to podzielić?
Jeżeli łatwiej im było podzielić precesje na równych 12 części to pojawia się pytanie. Dlaczego wywalili Wężownika a zostawili Skorpiona? Masz jakąś swoją teorie na wytłumaczenie tego, bo przecież oni wiedzieli o istnieniu tych Zodiaków?
Mam wrażenie, że twórcy takich infografik/opracowań nie skupiają się oni na wyjaśnianiu kwestii Wężownika, a wyłączenie na możliwie prostym i intuicyjnym zobrazowaniu przesuwaniu się punktów równonocy i biegunów niebieskich. Zgadzam się, że przydałaby się precyzyjna symulacja czy infografika. Niestety moje umiejętności tworzenia symulacji są minimalne, więc na szybko tylko małe zestawienie:
Super, dzięki za tabelkę. Wynika z niej, że w erę Wodnika wejdziemy dopiero za 550 lat.
Totalna dezinformacja panuje w przekazach astrologii.
Aż dziwne, bo wydawało by się, że jest taka dokładna opierająca się na wyliczeniach z lunetą przy oku. A to wszystko jest wyssane jakby z palca. 😉
Kochani, tematyka er – tak jak Era Wodnika, nie jest w pełni zagniezdzona w obecnej astrologii, a Ci którzy faktycznie badają ten fakt a nie przekazują suche (dez)informacje doszli do innych ciekawych wniosków – ery mogą być raczej wyznaczane przez koniunkcje Jowisz-Saturn. Obecna pokrywa się z aktualnie domniemana erą Wodnika 😊
+ tak się zastanawiam, czy psychologia jest oparta w zupełności na fizycznych dowodach? Jednak z pewnością autor bardziej w nią wierzy, a przepraszam – nie, każda choroba nie ma fizycznego powodu np budowy mózgu – nie każda
Zajmowałam się kilka lat astrologią i bez wahania stwierdzam, że to były bzdury. Generalnie wszystko tam jest rozmyte, jak coś nie działa to dlatego, że nie musi, a tylko może. A może dany wpływ się jeszcze nie pokazał? A może u tej osoby inne wpływy planetarne go maskują? A może pokazuje się w nietypowy sposób, którego nikt nie widzi? Co sprytniejsi próbują angażować do kosmogramów przeróżne planetoidy i inne ciała niebieskie (Chiron, Ceres, et cetera) tylko po to, żeby wyjaśnić, czemu pierwotny kosmogram nie działa.
Ciekawostka jest taka, że niektórzy próbują kreślić „zaktualizowane” kosmogramy uwzględniające precesję, jednak są to nieliczni astrologowie i raczej spotykają się z głęboką krytyką za „bezczeszczenie tradycji”.
Jedyny sens ma rozpatrywanie astrologii jako archetypów zodiakalnych i metaforycznego opisu wędrówki człowieka (od ognistego barana-pioniera do spokojnego mistyka-ryb), ale to nawet obok astrologii już nie stoi, to bardziej psychologia jest.